Co roku w okolicy początku lata pojawia się w dobrych sklepach herbacianych herbata z pierwszych wiosennych zbiorów. Można ją poznać po oznaczeniu na etykiecie – są tam tajemnicze literki, np. FTGFOP1 FF 2012. Dwie ostatnie litery, czyli FF oznaczają First Flush, czyli właśnie herbatę z pierwszego zbioru.
Czy warto wydać tyle na herbatę? Jeśli jesteście miłośnikami herbaty, ale nie tej torebkowej, tylko prawdziwej, liściastej herbaty z dobrych źródeł – tak, na pewno warto. A jeśli lubicie Darjeelingi – jest to wręcz obowiązkowa pozycja do wypróbowania. Herbata z pierwszych zbiorów jest zupełnie inna niż ta zbierana jesienią, jest taka lekka, świeża, można tam wyczuć kwiatowe nuty… Trudno to opisać, ale wystarczy wsadzić nos do puszki z taką herbatą i ją powąchać, żeby wiedzieć, że to nie jest zwykła herbata :) O, to tak jak z kwiatami – kwiaty w kwiaciarni oczywiście jakoś tam pachną, ale dopiero jak pójdziesz do ogrodu, narwiesz świeżych kwiatów i postawisz w wazonie, to będziesz czuć zapach wiosny, zapach łąki w całym domu. Podobnie jest z herbatami FF.
Ale jeśli ktoś nie pił nigdy Darjeelingów, to nie doceni tego smaku i tego zapachu herbaty First Flush. To tak jak z szampanem czy winem – jak pijesz tylko raz na rok ruskiego szampana w Sylwestra i spróbujesz oryginalnego Szampana – będziesz zastanawiać się, dlaczego on tyle kosztuje ;)
Rozgadałam się, ale miłośnikom herbaty polecam spróbowanie Darjeeling Namring FTGFOP1 FF 2012 lub innej herbaty z pierwszych zbiorów.