Jak kiedyś mówiłam w rozmowie z Pauliną z PrzepisoTeki – nie jestem specjalnie finezyjną kucharką – gotuję po prostu obiady dla siebie i drugiej połowy i rzadko zdarza mi się coś wymyślnego przygotować. Ale tym chętniej uczestniczyłam w warsztatach, dotyczących między innymi kuchni molekularnej. Choć muszę Wam przyznać, że w otoczeniu kulinarnych blogerek, które kroją, smażą, mieszają i komponują dania jak błyskawice, ja czułam się trochę jak outsider ;) Najlepiej zdecydowanie – co widać – szło mi mieszanie :))
Ale mimo że jestem bardziej od napojów, niż od gotowania, sporo fajnych rzeczy mogłam się nauczyć i sporo ciekawych pomysłów mi w głowie zaświtało. Szczególnie podoba mi się pomysł sferycznych ravioli i podawania soków w takiej innej, galaretkowatej formie. Ravioli z soku porzeczkowego, dodane do kieliszka z szmpanem, czyli coś, co ma imitować Kir Royal to naprawdę dobry pomysł. Chętnie poeksperymentuję z molekularną miksologią, a jeśli coś mi się uda ciekawego wymyślić – z pewnością o tym usłyszycie i zobaczycie na blogu :)
A co poza ravioli robiliśmy na warsztatach? Między innymi genialne w smaku lody, które powstały pod wpływem ciekłego azotu – pierwsza porcja ze świeżego ananasa, z dodatkiem szampana, druga zaś z Malibu i mleczka kokosowego. W smaku po prostu obłędne! Podobnie jak mus malinowy (a może malinowa pianka?), który był dodatkiem do kurczaka… No i same aranżacje dań na talerzach – dla takiego kulinarnego amatora jak ja, spotkanie z takim szefem kuchni to kopalnia pomysłów :))
Wartszaty odbyły się 30 listopada w NoBo Hotel w Łodzi, a kuchni molekularnej uczył nas szef kuchni Jarosław Bieńkowski. Przesympatyczny człowiek :)) Uwielbiam takich pasjonatów, po których widać, że lubią to, co robią i jeszcze umieją o tym ciekawie opowiedzieć i w fajny sposób pokazać.
Czekam z niecierpliwością na film z warsztatów, jeśli będzie tak fajny jak zdjęcia od PepsiCo to z pewnością warto go obejrzeć :)