Banalny przepis na wyśmienicie rozgrzewający napój na bazie whisky – przepis pochodzi z książki „Gorące napoje” L. Pickforda.
To jeden z najlepszych gorących, rozgrzewających napojów z dodatkiem alkoholu, jakie piłam. Nie przepadam za whisky, ale w tym przepisie idealnie się ona komponuje z pozostałymi składnikami – sokiem z cytryny i goździkami oraz miodem. Napój świetnie się nadaje do picia po zimowym spacerze. W smaku jest słodki, ale dość mocno cytrynowy – znacznie lepszy niż herbata z cytryną i miodem! Z innych alkoholowych gorących napojów polecam także pyszny wiśniowo-pomarańczowy poncz listopadowy.
Gorący grog – przepis
Składniki:
- 70 ml whisky
- 2 plasterki cytryny
- łyżka soku z cytryny
- 5 goździków
- 2 łyżeczki miodu
- wrzątek
Przygotowanie:
W plasterki cytryny wbić goździki, włożyć do żaroodpornej szklanki. wlać miód, whisky i sok z cytryny, dopełnić wrzątkiem i wymieszać. Podawać gorące.
————————————————————
Wszystko Ok przepis wspanialy tylko jest jeden blad nie wolno zalewac miodu czy cytryny wrzadkiem bo traca one wlasciwosci nalerzy odczekac okolo 4 minut a reszta jest ok
Coś wspaniałego, polecam spróbować! Właśnie piję, przyjemnie rozgrzewa w ten zimny jesienny wieczór :)
Pani Agnieszko — nie jest w mojej mocy czegoś pani pozwolić lub zabronić, to pani blog i zrobi pani, co zechce. Jeśli w ogóle komentuję, to głównie dlatego, że szkoda w skądinąd ciekawym materiale, który odcina się od typowej sztampy typu „baza tysiąca przepisów na drinki przepisanych z pierwszej z brzegu książki”, popularnej niestety w polskiej blogosferze, znajdować tej klasy błędy. Rozumiem, że stoi za tym względny autorytet w postaci nazwiska Nowickiego, ale pokazuje to jedynie, że zawsze warto sięgać po inne źródła, w tym do internetu, w którym być może „każdy może coś napisać”, ale jeśli wie się, gdzie zaglądać i jak weryfikować te informacje, to można dowiedzieć się wielu ciekawostek o historii i współczesności wielu cocktaili.
Niestety nie pozbędzie się mnie pani łatwo — paroma ciekawymi pomysłami wykraczającymi poza typowy w naszym kraju odbiór drinka jako metody ukrycia kieliszka wódki w szklance soku czy coli zainteresowała mnie pani na tyle, że pozostanę przez jakiś czas wnikliwym czytelnikiem. Mam nadzieję, że nie zawsze równie krytycznym. Bardzo ujęły mnie pani eksperymenty z owocowym lodem — sam testowałem to kiedyś w wersji cytrynowej do margarity z niezłymi efektami.
Każdy komentarz jest dla mnie zawsze cenny i każdy czegoś uczy, a wiedząc, że mam takiego wnikliwego obserwatora pewnie następnym razem trzy razy sprawdzę nazwę drinka i skład, zanim coś opublikuję ;) Pozdrawiam serdecznie!
Będzie, że zaglądam tu tylko po to, żeby się czepiać, no ale co zrobić, skoro popełnia pani takiej klasy błędy. Powyższy przepis to hot whisky (http://tarascobar.blox.pl/2007/12/Na-zimowe-wieczory.html), definiującym alkoholem w grogu jest zawsze rum (http://tarascobar.blox.pl/2010/12/Its-all-for-me-grog.html). Internet nie gryzie, warto czasem poszukać tam informacji, które pozwolą zweryfikować i pogłębić wiedzę o konkretnych napojach, zamiast bezrefleksyjnie kopiować przepisy z książki (swoją drogą jeśli istotnie w tej książce padała nazwa „grog”, to pozbyłbym się jej bardzo szybko).
Witam!
Bardzo chętnie zajrzę do jakiejś wiarygodnej pozycji – książkowej, bo w internecie można napisać wszystko i to nie jest dla mnie wiarygodne źródło – w której przeczytał Pan, że w grogu występuje zawsze rum.
Ja póki co opieram się na „Nowym vademecum barmana” Nowickiego (w Polsce nazywany jest „ojcem polskich barmanów”, był założycielem Stowarzyszenia Polskich Barmanów, więc sądzę, że jego kompetencje można uznać za wiarygodne). O grogu Nowicki pisze tak: „Klasyczna receptura tego napoju mieszanego wymienia następujące składniki i proporcje: 1/3 rum, arak, brandy, cognac lub whisky, 2/3 gorąca woda, 2 kostki cukru i skrawek skórki cytryny.” Choć oczywiście początkowo grog był z rumu i całą tę genezę i pochodzenie nazwy od materiału, z którego uszyty był mundur admirała Vernona autor „Nowego vademecum…” też przytacza.
Może ma Pan lepszą wiedzę niż Nowicki, chętnie zatem dowiem się skąd i sięgnę do innych, być może bardziej wiarygodnych źródeł.
Nowicki, czyli ten sam autor, u którego daiquiri jest na ginie? To jest dopiero niewiarygodne źródło.
Jeśli mamy opierać się o argument z autorytetu, to powoływanie się na polskie źródła będzie z natury upośledzone ze względu na praktycznie nieistniejącą w naszym kraju tradycję cocktailu i miksologii. Dale DeGroff (http://en.wikipedia.org/wiki/Dale_DeGroff), znany jako King Cocktail, twórca i dyrektor Museum Of American Cocktail, w swojej książce „The Craft Of The Cocktail” pisze:
„Strictly speaking, grog is either a hot or a cold drink of rum, sugar, molasses or honey, lemon juice, and water in the proportions below. In The Flowing Bowl by William Schmidt, the author calls for hot tea instead of water”.
Pana źródło podaje, że grog może być też na zimno – pewnie gdybym podała przepis na zimny grog, napisałby Pan, że grog jest zawsze gorący i że mam się doedukować, bo to nie gryzie :) A ja nadal nie uważam, że najlepszy w Polsce miksolog i enolog jest niewiarygodnym źródłem.
Moim zdaniem w kuchni liczy się przede wszystkim kreatywne podejście do tematu. Czy jeśli do gulaszu zamiast mięsa dodamy soję, to nie można go już nazwać gulaszem, bo wymieniliśmy jeden składnik na inny? Jasne, w restauracji to jest bardzo ważne, żeby trzymać się standardów, podobnie za barem, ale ja nie jestem barmanem i nie piszę poradnika dla barmana, ale blog kulinarny z przepisami na smaczne napoje do przygotowania w domu. Korzystam czesto z książek, ale czasem też kombinuję i mieszam po swojemu – bo przepisać przepis z książki i wyszukać w sieci pasujące zdjęcie to żadna filozofia. Jeśli Pana to razi, że ktoś nazywa napój na whisky grogiem – trudno, nic na to nie poradzę. Przypuszczam jednak, że większości moich czytelników – a jest już ich ponad 10 tysięcy miesięcznie – nie robi różnicy, jak co się nazywa, bo szukają fajnych i łatwych przepisów.
Pozdrawiam i życzę bardziej otwartego podejścia :)
Nie widzę powodu, by obruszać się na zimny grog, skoro pisał o nim już Dickens w „Klubie Pickwicka”. Róża pod każdą inną nazwą równie słodko by pachniała, jeśli jednak chcemy zachować minimum rzetelności, to warto włożyć odrobinę wysiłku w rozpoznanie zagadnienia, o którym piszemy, szczególnie jeśli piszemy o napojach tak obrosłych w folklor i tradycję jak grog czy daiquiri. Używając kuchennej analogii, jeśli poda pani pod nazwą „wołowe polędwiczki” przepis na danie z kurzych udek, to spowoduje to co najmniej ciężką konfuzję u licznych pani czytelników, nawet jeśli będzie wyborne w smaku.
„Najlepszy w Polsce” to niestety określenie, które w obliczu nieistniejącej w naszym kraju tradycji miksologicznej mówi relatywnie niewiele. Czy to nam się podoba, czy nie, punktem odniesienia dla cocktaili jest strefa anglosaska, zarówno z jej sięgającymi XIX wieku tradycjami, jak i współczesnym ruchem cocktail revival, który stawia sobie za cel odzyskanie zapomnianych drinków, odtwarzanie starych przepisów i składników oraz popularyzację klasycznych cocktaili.
Nie znaczy to, że trzeba się niewolniczo trzymać przepisów, sam eksperymentuję i zachęcam swoich czytelników do eksperymentów — pamiętać należy po prostu, że fundamentalne zmiany w przepisie, a takim jest zmiana głównego alkoholu, dadzą cocktail na tyle odmienny, że wypadałoby go nazwać inaczej. Polecam tutaj znakomity artykuł Darcy’ego O’Neila „How To Name A Cocktail” (http://www.artofdrink.com/blog/how-to-name-a-cocktail/), a szczególnie podawaną tam regułę #1:
„Rule #1 – Do No Harm: If you are modifying an existing cocktail, the end result should have the same characteristics as the original cocktail. Don’t create confusion by taking an existing name and applying it to a different recipe.”
Opisywana wcześniej wersja Derby Daiquiri z ginem jest kompozycją na tyle oryginalną, że aż prosi się o własną nazwę (co powiedziałaby pani na „Orange Lady”, przez analogię do zbliżonego w smaku White Lady/Chelsea Sidecar?). Przepis, pod którym dyskutujemy, jest o tyle cięższym przypadkiem, że dokładnie ten skład ma bardzo dobrze znana i popularna w krajach anglosaskich Hot Whisky, włącznie z charakterystycznym dodatkiem goździków. Oczywiście nie przeszkodzi to większości pani czytelników, co jeszcze nie jest powodem, by iść wbrew długoletniej tradycji w danej dziedzinie.
No cóż, może i nie zaszkodzi zmiana nazwy, może autorzy przepisów, z których korzystałam popełnili błędy, ale pozwoli Pan, że korzystając z czyjegoś przepisu i podając dokładne źródło, zachowam też nazwę, jaką nadał napojowi autor książki i przepisu.
takie rozgrzewanie.. pyszne.