Baileys – jeden z najczęściej publikowanych na blogach likier „domowej roboty”. Domowej roboty Baileys przeważnie jest karmelowy, kajmakowy, czasem śmietankowy, ale bywa i kawowy. I raczej nie ma w nim kropli whisky.
Ciasto – jeśli chcesz prowadzić kulinarnego bloga, przygotuj się, że przez najbliższe miesiące nie zjesz zwykłego ciasta. Blogerki kulinarne nie jadają serników czy jabłeczników, ale banoffee, pavlovą, crumble, curd, w ostateczności muffinki czy cupcake. Jeśli już musisz zjeść coś mniej oryginalnego, niech to będzie chociaż sernikobrownie albo tort tęczowy.
Durszlak – bez Durszlaka nie ma bloga kulinarnego. I nie chodzi wcale o to kuchenne naczynie z dziurkami.
Domowej roboty – ulubione wyrażenie kulinarnych blogerów. Kulinarki jedzą domowej roboty chleb, kiełbasę, piją domowe soki, a dzieci karmią domowej roboty bounty, knoppersami i marsami. A przynajmniej tak twierdzą.
Empik – jeśli brakuje Ci pomysłów na nowe przepisy – to tam powinieneś skierować swoje kroki. W Empiku kupisz mnóstwo książek kucharskich, między innymi książki… innych blogerów.
Fanpage – zaraz po tym, jak założysz blog, załóż również fanpage. To nic, że na Twój blog ma dziennie 10 wyświetleń, z czego 8 to Twoje odsłony. Fanpage się przyda, żeby promować swoje wpisy. Gdy już uzbierasz 100 fanów, obowiązkowo im podziękuj. I dziękuj przy każdej okrągłej liczbie, najlepiej co 100.
Gwiazdka – najważniejsze święto w blogerskim kalendarzu. Blogerzy kulinarni z radością czekają na ten czas, kiedy będą mogli pokazać całemu światu, że zrobili pierniczki według przepisu z Moich wypieków i chleb z Kotlet.tv.
Granola – domowa granola musi pojawić się na każdym blogu chociaż raz. Jeśli jeszcze nie opublikowałeś na swoim blogu kulinarnym przepisu na granolę, to zrób to koniecznie jak najszybciej. I nie ważne, że nigdy w życiu nie jadłeś granoli – granola na śniadanie to podstawa.
Halloween, Walentynki, Międzynarodowy Dzień Chleba czy Święto Musztardy – bloger kulinarny musi znać wszystkie te święta, które związane są z jedzeniem i te, na które można coś specjalnego przygotować. Na Halloween oczywiście „Palce czarownicy”, na Walentynki – Red Velvet Cake w kształcie serduszka. Nie ważne, że jesteś singlem albo nie jesz słodyczy, Twoi czytelnicy chętnie zobaczą na Twoim blogu przepis na Red Velvet, które mają już na swoim blogu…
Inspiracje – o dziwo, na blogu kulinarnym nie musisz zamieszczać swoich przepisów. Wystarczy, że zrobisz swoje zdjęcia. Przepis możesz przepisać swoimi słowami z innego bloga, a na końcu dodać, kim się inspirowałeś, tworząc danie.
Jedzenie – samo jedzenie przygotowanych potraw nie jest dla blogera najważniejsze. Co tam, jeść można przecież też zimne, albo odgrzać w mikrofalówce – najważniejsze, żeby swoją potrawę ładnie sfotografować.
Kostka rosołowa – zło, największe zło! Jeśli masz jakieś w szafce, wyrzuć natychmiast. Jeśli nie masz – nie kupuj. A jeśli kupisz przypadkiem – pod żadnym pozorem nie przyznawaj się na blogu, że używasz kostek rosołowych. Ani że w ogóle wiesz, do czego one służą…
Konkurs – świetna okazja dla blogowych czytelników, by wygrać przyprawę do ogórków, budyń albo pojemnik na pomidora. Musisz tylko wymyślić swój przepis, polubić fanpage bloga, polubić fanpage organizatora, kupić produkty w jego sklepie za przynajmniej 50 złotych, a potem wysłać smsa z kodem… Aha, i jeszcze udostępnić na swoim fanpage info o konkursie. A jak nie wygrasz – nie przejmuj się, na pewno na innym blogu będzie można zaraz wygrać coś innego.
Lampa błyskowa – do fotografii kulinarnej absolutnie się nie nadaje. Zdjęcia z lampą nie wyglądają profesjonalnie, więc jak już koniecznie musisz opublikować takie zdjęcie, to chociaż przeproś czytelników, że jest nieładne. Bo w końcu zdjęcie na blogu liczy się bardziej niż sam przepis.
Łyżki – jeśli myślisz o prowadzeniu bloga kulinarnego – musisz zaopatrzyć się w wiele różnych kuchennych gadżetów – ozdobne łyżki i łyżeczki w różnych stylach są jednym z nich. Równie ważnym gadżetem są talerze – jako bloger kulinarny musisz mieć przynajmniej jeden talerz kwadratowy lub prostokątny i kilka talerzy w różnych kolorach.
Masterchef – „Mam Talent” dla kucharzy i blogerów. Pierwsza edycja zresztą wygrana przez blogerkę kulinarną, której zmagania z inną blogerką śledziła cała kulinarna blogosfera z wypiekami na twarzy i miską popcornu na kolanach (domowej roboty, rzecz jasna!).
Nigella – absolutny autorytet wśród blogerów kulinarnych. Nigella dla kulinarek jest jak Chanel dla szafiarek. Z tą różnicą, że Nigella jeszcze żyje.
Oreo – tajemnicze ciasteczka z telewizji, które o dziwo są bazą do wielu przepisów. Na blogach kulinarnych spotkasz tort z oreo, kawę z oreo, a jak dobrze poszukasz, to i jakiś kurczak z oreo pewnie się znajdzie.
Przetwory – zrobienie kilku słoików domowych przetworów jest obowiązkiem każdego blogera kulinarnego. Oczywiście najlepiej, jeśli będą to tradycyjne polskie przetwory, jak choćby chutney z zielonych pomidorów.
Rodzina – bardzo ważna w życiu każdego blogera. Jest testerem i krytykiem jego kulinarnych eksperymentów.
Retro – jeśli chcesz, by Twój blog został doceniony za ładne zdjęcia, musisz robić zdjęcia w stylu retro. Wykorzystaj do tego stare naczynia, sztućce po babci, ręcznie robione na szydełku serwetki. I pod żadnym pozorem nie fotografuj dań na kuchennym blacie – do zdjęć kulinarnych nadaje się tylko stary, drewniany stół. Jeśli nie masz stołu, od biedy ujdą ze dwie stare deski, więcej i tak nikt nie zobaczy.
Serwetki – każdy szanujący się bloger kulinarny ma ich całą szafkę – w różnych kolorach, o różnych fakturach. Serwetki są nieodzownym elementem dekoracji fotografii kulinarnych.
Śniadanie – najważniejszy posiłek blogera kulinarnego. Na tyle ważny, że niektórzy blogerzy poświęcają mu… osobne blogi. Tak, zgadza się – są blogi, na których jedyną treścią jest fotografia dzisiejszego śniadania blogera.
Tytuł – to jak wiadomo, bardzo ważna część posta. Na blogu kulinarnym liczy się pomysłowy tytuł – najlepiej gra językowa. Jeśli robisz pierniczki, to najlepszym tytułem będzie „Ja pierniczę”, jeśli pasztet – niech wpis ma tytuł: „Niezły pasztet z tego wyszedł”. Wpisy dotyczące makaronu to obowiązkowo „Pasta i basta”, a gdy tylko robisz coś z karmelem, idealnym tytułem będzie „Karmelowe love”.
Ugotowani – znany program znanej stacji. Każdy bloger kulinarny przynajmniej raz dostał zaproszenie do tego programu. Jeśli nie dostałeś jeszcze zaproszenia, a prowadzisz blog przynajmniej od kilku dni – czekaj cierpliwie, pewnie lada dzień zaproszą Cię do programu, doceniając Twój blog i talent kulinarny.
Wanilia – albo wanilina. Odkrycie, że cukier nie jest waniliowy, ale wanilinowy jest największym odkryciem kulinarnych blogerów w minionym roku. Ale i tak szanujący się bloger takiego cukru nie kupuje, bo robi własny cukier z wanilią, domowej roboty. A przepis oczywiście publikuje na blogu!
Zdjęcia – na blogu kulinarnym muszą być zdjęcia oryginalne. Muszą być też opatrzone znakiem wodnym, nawet jeśli są niezbyt dobrej jakości. Największym przestępstwem w kulinarnej blogosferze jest udostępnienie czyjegoś zdjęcia – choćby chodziło o udostępnienie go na ścianie na FB lub na Pintereście.
Na koniec dodam tylko, że gdybym miała zaliczyć siebie do jakiejś grupy blogerów, pewnie najmocniej związana jestem z „kulinarkami”, choć mój blog 2drink.pl jest nietypowy, bo tylko o napojach. Ale napoje to przecież też kuchnia i myślę, że niejeden z grzechów kulinarek ja też mam na swoim sumieniu ;)
Fenomenalny wpis!!!;-)
Świetny artykuł. Uśmiałam sie, ale coś w tym wszystkim jest.
Mega dobre, lekko sarkastyczne ale prawdziwe oblicze kulinarnych blogów :)
Dzięki już wiem jak się przygotować !!!
W sumie to strasznie stary wpis, teraz pewnie można dorzucić kilka innych obowiązkowych punktów na tej liście ;)
Uśmiałam się bo prawda .. tez zastanawiałam się nad granola ..a co do ciastek oreo nie lubię i nie smakują mi :) Z ulubionych kucharzy fakt na początku zachwycałam się Nigella ale odkryłam również innych fajnych kucharzy .Napoje ojj mało ich u mnie .. za to proste ciasta ..kurcze i co za zemnie blogerka bo nie mam fajnych talerzy i serwetek ..profesjonalnych zdjęć i zazwyczaj robię ze spontonu bo jedzonko stygnie haha i nie ma fanpage ..no i chyba największa zbrodnia żadnych książek kucharskich z nowych wydań ..mam jedna cieniutką starą .
Uwielbiam prześmiewców! Kocham!!!! Z własnymi wielki kompleksami, z chęcią bycia pod prąd… To trochę tak jak eko-matki piorące ciuchy w orzechach włoskich :) Przyznaję jednak, że tekst trafiony :)
A ja bym chętnie sprawdziła te orzechy, serio! Ciekawa jestem, jak coś bez chemii może prać brudne ubrania… Tylko problem taki, że nie jestem eko-matką, ani nawet żadną matką ;))
Haha doskonale! dosmialam sie i juz szykuje granole :-)
Haha doskonale. Juz szykuje granole ;-)
Serdecznie dziękuję za tak świetnie sformułowany poradnik. Dzięki Tobie być może uda mi się wyzbyć grzeszków, które popełniam przy wrzucaniu przepisów.
Jesteś wielka. Pozdrawiam
Duże poczucie humoru i garść trafnych uwag. Ot, przepis na dobry post. Gratuluję :-) Nasze zdjęcia na blogu czasem są z lampą, ale nie przepraszamy, bo właśnie ma być tak garażowo i swojsko.
Bardzo błyskotliwe ;) Szkoda, że na blogach nie liczy się po prostu autentycznośc…
Też się zastanawiałam ile grzeszków już nieodwracalnie popełniłam i stwierdzam,że dużo.
Uwagi bardzo trafne choć prześmiewcze, wiele jednak prawdy mówią o nas .Fajny tekst.
Świetnie piszesz :) Prawie posmarkałam się ze śmiechu :D Prowadzę kulinarnego bloga i niektóre grzeszki sama mam na sumieniu :D
Świetnie piszesz! Bardzo się uśmiałam, wszystkie zagadnienia które opisałaś są dokładnie tym z czym się stykam – bo właśnie założyłam bloga … kulinarnego :) Na pewno w najbliższym czasie odniosę się d tego artykułu u mnie :)
Uśmiałam się:)
Dzięki za poprawę humoru :D
Świetne, po prostu świetne, uhahałam się. I przestaję mieć wyrzuty sumienia, że często fotografuję jedzenie na blacie kuchennym i to w biegu, bo chcę zjeść ciepłe żarcie. I z lampą, bo późno wracam z pracy :)))
Ubawiłam się :D haha świetnie napisane :)
Serdecznie się ubawiłam… w pewnym momencie nawet zaczęłam się zastanawiać, czy aby jeszcze jestem blogerką kulinarną?… ale gdy przeczytałam o kostkach i cukrze to odetchnęłam z ulgą, bo kostek rzeczywiście nie używam (ale nie jestm ich wrogiem) i cukier waniliowy od lat robię sama :-))
Świetny i bardzo prawdziwy tekst.
I ja się porządnie uśmiałam :) Dobrze piszesz, prawdę owianą humorem :)
Ja widziałam też sernik z Oreo. Co do ciast to się nie zgadzam, podaje przepisy na „normalne” ciasta, np. ukochaną szarlotkę, ale Pavlovą też nie pogardzę. Podoba mi się porównanie Nigelli do Chanel.
całe szczęście, bo potem tacy jak ja szukają zwykłej szarlotki i same pavlove znajdują ;)
Często u siebie dodaje przepisy na proste dania, bo lubię takie, a ich smak wyniosłam z domu. A szarlotka to już w ogóle króluje i na blogu i w domu.
Ja widziałam też sernik z Oreo. A najlepsze było o Naigelii. :)
Niestety nie mam smykałki do gotowania, a moje kulinarne posty na blogu ograniczają się do „jak odgrzać zupę” ;) A nie, przepraszam – mam jeszcze tosty francuskie i jedną sałatkę ;) Ale słowniczek bardzo fajny, kojarzę zdjęcia, Ugotowanych (myślałam, że do programu trzeba się zgłaszać^^) i tytuł ;) no jeszcze śniadanie od czasu do czasu ;)
:)) Pewnie można zgłaszać się samemu, ale zapraszają blogerów kulinarnych na pewno – mnie już zze 3 razy próbowali namówić, chociaż w sumie nie gotuję ;)
zapomniałaś o pinterest ;)
Usmialam sie! To troche obraz w krzywym zwierciadle, ale… Jest w nim odrobina prawdy.
Swoja droga, popularnosc Oreo w przepisach jakos mnie nie dziwi – moim zdaniem, same w sobie do niczego sie nie nadaja ;) A granoli na blogu jeszcze nie mam (choc jadam czesto – o zgrozo – kupna). Oj, trzeba nadrobic, bo co to za blog bez granoli :)